Były piłkarz „Olimpii” Koło, Stanisław Kaźmierczak ( pseudonim Santa Maria), wspomina:
- Piłkarze, „Olimpii” Koło byli w stosunku do siebie bardzo koleżeńscy. Ale jeden z kolegów odbiegał od tego. Pamiętam mecz w A-klasie, kiedy graliśmy na wyjeździe z „Unią” Swarzędz. Było to wiosną. Piękna słoneczna pogoda, trawka już zielona. Do przerwy wynik 0:0. Praktycznie graliśmy nie w 11, a tylko w 10 zawodników, bowiem jeden z drużyny (Zygmunt K.) tylko markował grę. Miał kilka sytuacji do zdobycia bramki, ale zamiast strzelać gole, to on z piłką dryblował w nieskończoność, w efekcie, czego tracił piłkę i jeszcze, na złość nam, uśmiechał się i skubał trawkę. Kilkakrotnie Jurek Gołębowski (kapitan) zwracał mu uwagę, on jednak ich nie przyjmował, robił swoje. W końcówce spotkania gospodarze zdobyli bramkę. Zeszliśmy z boiska pokonani – 1:0. Za porażkę winiliśmy naszego kolegę.