W trakcie wczorajszego sprawozdania z pracy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Kole, dyrektor placówki Urszula Karolczak oprócz przedstawienia wspomnianego sprawozdania, musiała odpowiadać na pytania radnych związane z głośnym zwolnieniem dwóch pracownic. Jedna z pań, które po kilkunastu latach pracy w ośrodku otrzymała wypowiedzenie - dochodziła swoich prac w Sądzie Pracy.
Jak poinformowała dyrektor Urszula Karolczak - doszło do ugody, w której MOPS zobowiązany został do wypłaty 7 000 złotych na rzecz byłego pracownika. Dyrektor tłumaczyła, że nie chciała narażać placówki na większe wydatki, ale i nie chciała rozstawać się w konflikcie - dlatego zdecydowała o ugodzie.
Sprawa zwolnionej pracownicy (wypowiedzenie z dnia 27 października 2021 roku) ujrzała światła dziennego, kiedy władze miasta, w tym radni otrzymali od niej list, w którym opisała i argumentowała dlaczego nie powinna zostać zwolniona.
39-latka pracowała od kilkunastu lat w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej. Ze względu na zmniejszoną ilość zadań, jakie wykonuje obecnie MOPS - konieczna była redukcja liczby pracowników , o czym usłyszeliśmy od dyrektor w trakcie wczorajszej sesji.
Radni dopytywali szczegółowo o motywację, dlaczego właśnie dwie pracownice, które posiadały tak długi staż pracy otrzymały wypowiedzenia. W trakcie dyskusji usłyszeliśmy, że osoby z tak dużym doświadczeniem powinny przejść do innych placówek miejskich, aby wykorzystać ich potencjał i wiedze.
Spośród dwóch zwolnionych, jedna z pań znalazła prace tuż po zwolnieniu. Druga natomiast postanowiła dochodzić swoich prac w Sądzie Pracy, gdzie również burmistrz w swojej odpowiedzi na pismo - poradził kobiecie, aby skierowała sprawę do Sądu Powszechnego.
Fragment pisma do radnych znajduje się poniżej, jest to treść jaką przekazała zwolniona.
"Proszę Pana Przewodniczącego oraz całą Radę o wnikliwe przeanalizowanie mojej sprawy pod kątek jak to jest, że w dniu 27-10-2021 otrzymuje wypowiedzenie a 04-11-2021 otrzymuje od kierownika ocenę pracownika pozytywną / bardzo dobry z adnotacją, że jestem pracownikiem posiadającym odpowiednią wiedzę, że jestem pracownikiem sumiennym samodzielnym i bezkolfkiktowym, dodam, że taką ocenę i opinię otrzymywałam przez cały okres mojego zatrudnienia.
Radny Michał Piasecki w swojej wypowiedzi, podkreślał, że według Niego kosztami ugody i innymi kosztami sądowymi powinna być obciążona sama dyrektor z uwagi na to, że Ona odpowiada za ruchy kadrowe. Prosił wszystkich dyrektorów jednostek, aby zanim zwolnią pracowników - skonsultowali te decyzje najpierw z prawnikami urzędu, aby ustrzec się podobnym sytuacjom.
Do sprawy odniósł się sam burmistrz, który w odpowiedzi do słów Radnego Michała Piaseckiego powiedział, że winnego można wskazać tylko jeśli jest wyrok a nie ugoda. Wyroku nie ma więc nie można mowić, że jakaś strona uznana jest winną.
Przewodniczący Tomasz Sobolewski podkreślił, że dwie strony miały prawo do podpisania ugody, jednak MOPS wypłacił odszkodowanie z pieniędzy miejskich, publicznych. "Te 7 000 złotych można było spożytkować na pomoc, czyli działania do których jednostka została powołana" - mówił Przewodniczący.
Urszula Karolczak broniła swojej decyzji, przekazała radnym, że szukała miejsca pracy, gdzie można byłoby kobiety przenieść. Z jedną z pracownic się to udało. Wielokrotnie dyrektor podkreślała, że osoby zwolnione były dobrymi pracownikami (o czym świadczą pozytywne opinie). Poinformowała, że liczba pracowników zmniejsza się systematycznie z roku na rok. Nie zatrudnia się nowych pracowników.
Burmistrz Krzysztof Witkowski przekonywał, że lepszym rozwiązaniem była redukcja kadr i wypłata warunków ugody, niż utrzymywanie dwóch pracowników, dla których nie ma pracy w jednostce. Wspomniał, że ważną sprawą są oszczędności w MOPSie, by realizować zadania własne. "Moim zdaniem dyrektor jednostki odpowiada za politykę kadrową i nie ulega dla mnie to wątpliwości, że za to odpowiada pani dyrektor, podjęła taką a nie inną decyzję, która w określonych latach skutkuje oszczędnościami dla jednostki" - powiedział burmistrz.