(0)|
Czytano: 2,957 razy |
przeczytasz w ok. 3 min.
Powiatowa i Miejska Biblioteka Publiczna w Kole zorganizowała dla zainteresowanych spotkanie niezwykłe z Romanem Pankiewiczem, będące wspomnieniem jego przeszło 3-letniego przebywania w Moskwie lat 90, którego pokłosiem jest książka zatytułowana: „Matuszka Rosija pierwszy żywioł”. Losy tego obieżyświata znamy już z publikacji mówiącej o pobycie w trzecim żywiole, jak nazwał Islandię a obecnie prowadzi prace nad zebraniem pamiątek po bytności w Niemczech.
Promowana podczas spotkania książka wchodzi w skład zaplanowanego tryptyku: „Matuszka Rosija- pierwszy żywioł”, „Niemcy- drugi żywioł” oraz „Islandia- trzeci żywioł”. Jej tematyka dotyczy 3,5- letniego pobytu pisarza w Moskwie w latach 1990-1993, w okresie rozpadu Związku Radzieckiego i upadku komunizmu. Obecność autora w tym okresie za wschodnią granicą związana była z pracą zawodową, a umiejętność wykorzystywania wolnego czasu do prowadzenia obserwacji życia społecznego – tak bardzo odbiegającego od stereotypów, zaowocowała wydaniem publikacji zwartej o tym niedostępnym kraju i jego mieszkańcach. - Do ówczesnego Związku Radzieckiego trafiłem na początku lat 90-tych dostając zaproszenie od austriackiej firmy remontującej zabytkowe obiekty w centrum Moskwy, potrzebowali Polaka ze znajomością języka rosyjskiego do podjęcia się niewdzięcznej funkcji zaopatrzeniowca stołówki pracowniczej, a były to czasy potwornych braków w zaopatrzeniu… A 300 pracowników musiało trzy razy dziennie dostać jeść… - wspominał Roman Pankiewicz. Wyjaśnił, że Moskwa początku lat 90 była potężną aglomeracją liczącą 8,5 mln mieszkańców, podczas gdy ówczesną Warszawę zamieszkiwało niewiele ponad 1 mld ludzi. – W tym czasie aparatem analogowym robiłem mnóstwo zdjęć ukazujących życie codzienne, chciałem ten ogromny kraj zobaczyć jeszcze z innej perspektywy, ale był to okres, kiedy, by przemieścić się do innego miasta potrzebne było zezwolenie, przepustki, był to wtedy kraj niepozwalający swobodnie poruszać się po swoim terytorium cudzoziemcom. Po kilkunastu kilometrach jazdy samochód był zatrzymywany przez patrol drogowy i zawracany – kontynuował gość książnicy.
Myśl, by spisać swoje wspomnienia i zebrać zdjęcia zrodziła się całkiem spontanicznie, zaledwie 2 lata temu. Dobrze, że tak się stało, bowiem te relacje są bezcenne, osadzone w realiach, pozbawione sztucznych pochwał, choć autor nie szczędzi ciepłych słów o Rosjanach. - Dobrze wspominam ten okres ćwierć wieku temu, w tamtych czasach Polacy cieszyli się sympatią mieszkańców Związku Radzieckiego, dla przykładu, na dziesięciu, aż ośmiu Rosjan było nam przychylnych a jeden obojętny. Dziś te proporcje się zmieniły – dodał rozmówca. Warto sięgnąć po „Matuszkę…” pełną ciekawych, czasem wręcz nieprawdopodobnych zdarzeń z nieistniejącego już dziś świata. – Obecnie dla młodego człowieka wybrać się na Islandię czy do Niemiec w zjednoczonej Europie to łatwość, a trafić do Moskwy dziś, to poważna wyprawa, potrzeba wizy i worka pieniędzy. Współczesna Moskwa konkuruje pod względem wysokości cen z Tokio, ten sam hotel 25 lat temu kosztował 25 rubli za dobę, a dziś 230 dolarów. Drogie są taksówki, restauracje, a ulice tak zatłoczone, że gdyby nie metro, miasto stanęłoby w ogromnym korku – kontynuował podróżnik.