(2)|
Czytano: 6,497 razy |
przeczytasz w ok. 3 min.
– Do tych wspomnień z lat 60. należy dodać, że wyjazdy na mecze odbywały się samochodami ciężarowymi, często bez plandeki. Nie graliśmy za diety, ale za uścisk dłoni prezesa i dla kibiców.
Pamiętam, że na meczach wyjazdowych w Kaliszu, Jarocinie, czy Pleszewie było więcej naszych kibiców niż miejscowych. Byli nawet tacy, którzy na mecz oddalony o kilkadziesiąt kilometrów jeździli nawet rowerami (Stefan Krzemiński). Byliśmy zespołem samouków, nie za dobrym technicznie, ale mieliśmy żelazną kondycję, ambicję i siłę, dlatego liczyliśmy się w stawce. Na mecze w Kole przychodziło 3-4 tysiące kibiców. Bilety kosztowały wtedy 2 i 3 zł. Szatnia był czerwony domek, a prysznicem woda z przepływającej obok strugi. Meczami interesował się ksiądz, który po kazaniu zapraszał kibiców na stadion. O obozach nikt nie marzył. Sami za własne pieniądze zorganizowaliśmy kiedyś taki obóz w miejscowości Kiejsze koło Wrzącej Wielkiej, a drugi w Babiaku. Wraz z Michałem Ernestem byliśmy instruktorami. W ciągu prawie 20 lat mojej kariery przez moje ręce przewinęli się liczni zawodnicy, niestety, ponad 20 z nich już nie żyje – wspomina Stanisław Kaźmierczak.
Warto o nich pamiętać, ponieważ oni stawiali fundamenty piłki nożnej w Kole, a byli to: bracia Zygmunt i Kazimierz Andrzejczakowie, Czesław Ocalewski, Franciszek Leśniewski, Stanisław Chęciński, Włodzimierz Kupiński, Bogdan Kotkowski, Józef Łuczyński, Longin Sowiński, Antoni Wituła, Waldemar Ludwicki, Ryszard Zabłocki, Jerzy Flasiński, Józef Lamprycht, Roman Pińkowski, Henryk Jaworski, Zdzisław Jaworski, Bogdan Miliński, Wiesław Jabłoński, Kazimierz Spyra, Eugeniusz Olszewski, Jurek Grochulski.
Dobre czasy nastały dla klubu za nieżyjącego już prezesa Edwarda Hanafelda, który był bardzo zaangażowanym działaczem, troszczył się o młodzież. Za jego prezesowania zrobione zostały prysznice, sauna – wspomina pan Stanisław.
Stanisław Kaźmierczak grał do 1969 roku, potem poświęcił się pracy z młodzieżą, z którą rozstał się dopiero w 1990 roku.
- Oglądam puchar, trochę poobijany, poklejony, na którym widnieje napis „Stanisław Kaźmierczak, KS „Olimpia” Koło, awans do III ligi. Piłka nożna 1963”. Puchar wykonały malarki w dawnej Fabryce Fajansu w Kole.
Pan Stanisław patrzy na niego z sentymentem, i choć jest mężczyzną, który przekroczył już …siątkę, w jego oczach widać łzy. Z tym pucharem łączy się wiele wspomnień. Puchar postanowił przekazać klubowi „Olimpia”, jako pamiątkę dla potomnych.
Na zakończenie pan Stanisław powiedział: – Zostało nas tak niewielu żyjących, że pozwolę sobie ich wymienić: Janusz Piotrowski, Bogdan Ignaczewski, Michał Ernst, Romuald Skórzyński, Edward Krakowiak ( w St. Zjednoczonych), Jerzy Gołębowski, Czesław i Mieczysław Ludwiczakowie. Przez te 20 lat przewinęło się kilku dobrych zawodników, z których najlepsi to: Radek Kraszewski, grający w II lidze w „Stilonie” Gorzów, Roman Krzemiński w „Lechu” Poznań, ale najlepszym talentem był Andrzej Rutkowski – reprezentant Polski w mistrzostwach Europy do lat 16 w 1988 roku, zmarnowany talent przez działaczy. Ostatnim zawodnikiem, który wypłynął na szerokie wody to Tomek Kos, były gracz ŁKS Łódź, obecnie gra w II –ligowej drużynie w Niemczech.
Autor wspomnień mówi o sobie: – Przepracowałem jako nauczyciel wf. 35 lat w szkołach podstawowych nr 2 i 3. Przez moje ręce przewinęło się wielu trampkarzy. Mam 75 lat. Jestem na emeryturze, przekwalifikowałem się na ślusarza i dorabiam klucze w punkcie usługowym w Markecie.