(0)|
Czytano: 2,857 razy |
przeczytasz w ok. 2 min.
Miałem znów nieuśmiechniętą gębę, ponieważ mój ukochany klub jakim jest Olimpia doznał u siebie porażki z Państwowym Klubem Piłkarskim Racot (koło Kościana) 1:3 (1:2).
Mecz miał dwa oblicza. W pierwszej połowie dominowali goście, którzy przewyższali miejscowych pod każdym względem. W drugiej połowie zdecydowaną przewagę miała nasza drużyna. Trener Mikusik zdecydował się na pokerową zagrywkę, desygnując Jarka Kawkę jako wysuniętego napastnika. Niestety, Jarkowi nie wyszło to na dobre ponieważ był dokładnie pilnowany. Dwa razy doszedł do pozycji strzeleckiej, ale sędzia zagwizdał spalonego.
Na pierwszą bramkę czekaliśmy do 37 minuty kiedy to rzut rożny wykonywali goście, jeden z naszych obrońców uchylił głowę i Andrzejczak samobójczym trafieniem z głowy daje prowadzenie dla zespołu gości. Niecałe 5 minut później podobna sytuacja, tym razem rzut rożny z przeciwnego narożnika, znowu jeden z naszych obrońców mija się z piłką, a ta tak niefortunnie odbija się od nogi Piotrka Krzyżanowskiego że po raz drugi wpadła do siatki.Po drugim samobójczym golu Racot prowadził 2:0. W 45 minucie w sytuacji sam na sam znajduje się Łukasz Sikorski, jedna z najbliżej odległości nie trafia do bramki gości.
Po zmianie stron Olimpia dążyła do zmiany wyniku rzucając się do ataku. W wyniku naporu w 55 minucie gospodarze uzyskują gola ze strzału Kamila Jaroszewskiego zmniejszając rozmiary porażki o jedną bramkę. 15 minut później w polu karnym brutalnie zostaje potraktowany Piotr Marańda jednak sędzia nie decyduje się ani na rzut karny ani na czerwoną kartkę (sytuacja co najmniej dziwna). Do końca spotkania to Olimpia była stroną przeważającą jednak kropkę nad i w końcówce spotkania postawili goście strzelając po szybkiej kontrze bramkę na 1:3. Szczęśliwi ze zwycięstwa na środku boiska odtańczyli taniec radości i pobiegli podziękować swym kibicom za doping.
– Jestem bardzo zadowolony z wyniku – mówił trener gości – W pierwszej części my mieliśmy przewagę w drugiej role się odwróciły. Możemy mówić o szczęściu, że straciliśmy tylko jedną bramkę.