Nowy taryfikator każe nam się dobrze zastanowić, zanim zimą wyjedziemy autem na ulicę. Bo jeśli nie zadbamy, żeby go właściwe przygotować, może nas to nieźle uderzyć po kieszeni.
Dlatego eksperci radzą, żeby nie powielać zimą tych samych zachowań, do których od lat przywykliśmy. Na przykład do tego, że nie chce nam się dobrze odśnieżyć samochodu. Bo zwykle gdzieś się bardzo spieszymy. Patrol policji skutecznie może nam w tym przeszkodzić.
– Jeżeli ktoś będzie jeździł śnieżnym bałwankiem na czterech kołach z taką wyskrobaną szybką, wizjerem, a na dachu będzie czapa śniegu i w pewnym sensie kierowca nie będzie miał dostatecznej widoczności, będzie zagrażał sobie, pasażerom, a także innym osobom na drodze, to za to grozi mu nawet mandat do 3000 złotych – ostrzegł Marek Kąkolewski, ekspert bezpieczeństwa ruchu drogowego, w rozmowie z Dzień Dobry TVN.
Za co jeszcze grozi nam śnieżny mandat? No to po kolei:
– Według mnie za niski jest mandat za odśnieżanie samochodu przy włączonym silniku – komentuje dla N4M czytelniczka z Podlasia. – Kiedy rano wyjdzie się na parking przed blokiem, to nie ma czym, bo tak śmierdzi paliwem. To plaga! A jakie trucie środowiska!
I dlatego… – …jest to bardzo poważne wykroczenie – potwierdza ekspert TVN-u. – Dlatego za to grozi mandat karny w wysokości 100 zł, jeżeli silnik pracuje w obszarze zabudowanym powyżej jednej minuty. A jeżeli policjant uzna, że włączony silnik narusza wymagania ochrony środowiska, to wtedy można zapłacić mandat w wysokości 300 zł – podkreśla Marek Kąkolewski.
I dodaje: – Wdychamy te świństwa, te toksyczne spaliny, ten tlenek azotu, tlenek siarki, ołów. Ludzie też mają prawo się wyspać, bo diesel klekocze, hałasuje. Niektórzy nie muszą rano iść do pracy, do szkoły, śpią dzieci, osoby starsze, schorowane. Nie tylko naruszamy względy ochrony środowiska, zatruwamy to środowisko, ale także hałasujemy.