Eryk to 15-latek, z czego od 8 lat choruje na chłoniaka limfoblastycznego preB. Czasu jest coraz mniej, aby działać lecz jest ogromna szansa. Dlatego przyjaciele i rodzina prosi czytelników e-kolo.pl o pomoc finansową, którą można wpłacać za pośrednictwem serwisu siepomaga.pl
Eryk mimo, iż w trakcie leczenia mieszka w Poznaniu to pochodzi z Bogusławic. O pomoc prosi jego mama Ilona, która tak pisze o walce syna:
Patrzę na zegarek, na każdą minutę i sekundę, która ucieka, a wraz z nią gaśnie życie mojego syna. Odliczam czasu nieustannie od 8 lat, bo tyle czasu nowotwór jest w naszej rodzinie i chce zabrać mi syna... Niedawno znowu nasze życie się zawaliło - trzecia wznowa! Musimy pokonać paraliżujący strach, przełknąć gorzkie łzy, zacisnąć pięści i walczyć, bo póki Eryk oddycha, ja nie mogę stracić nadziei. Mój syn musi przejść terapię lekiem Blinatumomab - to ostatnia szansa na życie. Błagam, nie pozwólcie nam jej stracić… Odkładam to kuferka wspomnień każdą sekundę, w której mogę przebywać z Erykiem. Czuć jego dotyk, widzieć jego uśmiech, przyglądać się jak śpi... Ile jeszcze czasu nam zostało? Jestem matką, której dziecko umiera, a przecież niedawno miałam życie podobne do Twojego… Mieliśmy szczęśliwe, normalne życie - małżeństywo, dziecko, dom. Można by rzecz - stabilizacja, jednak tylko do pewnego momentu... 8 lat temu dowiedziałam się, mój jedyny skarb na Ziemi, który mi zesłano z nieba, mój jedyny syn może mi zostać odebrany przez okrutną chorobę!
Diagnoza brzmiała jak wyrok, zły sen… Ale to nie dramatyczna scena z filmu, a prawdziwe życie, które toczymy od lat. Codzienność wypełniona nieopisanym lękiem, w której śmierć chce grać pierwsze skrzypce. W ciele mojego syna zadomowił się potwór - to ostra białaczka/chłoniak limfoblastyczny pre B. Słyszysz o tym po raz pierwszy? Ja do czerwca 2009 roku też nie znałam tej choroby. Eryk był energicznym dzieckiem. W ten pechowy dzień, jak zwykle rano szykowaliśmy się do szkoły, nic nie wskazywało na to co miało się stać po południu... Wtedy po raz ostatni odebrałam syna z zajęć. Zauważyłam, że na czole ma ogromnego guza, tuż nad lewym okiem. Myślałam, że się uderzył… Jednak guz nie znikał. Synek trafił do szpitala, bo lekarze postanowili usunąć go operacyjnie. Wtedy też przyszła diagnoza, której nikt się nie spodziewał - to nie była zwykła narośl, tylko chłoniak limfoblastyczny pre-B. Szok, niedowierzanie, wyparcie tej strasznej informacji było na nic. Musieliśmy stanąć twarzą w twarz z lękiem, który wdał się w nasze umysły. Musieliśmy ratować dziecko! W październiku zaczęło się leczenie, podczas którego Eryk miał napad padaczki. Po tym epizodzie spędził kilka dni pod respiratorem na oddziale intensywnej terapii. Później jakoś szło, wydawało nam się, że z górki… Tak zleciały dwa lata naszego życia: od chemii do chemii. Po tym czasie syn zaczął powoli wracać do normalności. Nawet poszedł do szkoły! Ale nagle szczęście kolejny raz prysło jak bańka mydlana: pod koniec roku szkolnego okazało się, że Eryk ma wznowę… Walka rozpoczęła się na nowo.
Drugie leczenie było o wiele trudniejsze. Wystąpiły powikłania związane z pobraniem płynu mózgowo-rdzeniowego, dlatego postanowiono założyć komorę Richama. Miało dojść do przeszczepu szpiku, ale wystąpiły problemy z wątrobą i Eryk został zdyskwalifikowany. Lekarze wdrożono leczenie podtrzymujące. Mówili nam, że będzie dobrze... Ale nie było. W 2015 roku kolejna wznowa i znów uporczywe leczenie, które zakończyło się przeszczepem komórek krwiotwórczych. Wtedy przyszły straszliwe powikłania: polineuropatia nerwów obwodowych, zapalenie drugiego nerwu wzrokowego, refluks przełykowo-żołądkowy, problemy z trzustką i nerkami. Mój syn cierpiał, a ja nic nie mogłam zrobić… Na szczęście powoli wszystko zaczęło ustępować. Mieliśmy ogromną nadzieję, że to już koniec, ale życie napisało inny scenariusz... Dwa miesiące temu mieliśmy badanie kontrolne. Okazało się, że coś jest nie tak… Moje serce zamarło. Wiedziałam już, zanim lekarze potwierdzili informację - trzecia wznowa…Zastanawiam się, skąd mamy siłę, by kolejny raz podjąć walkę ze śmiercią. Ale potem patrzę na mojego syna i wiem, że nie poddam się, póki Eryk żyje. Nie pozwolę, by śmierć odebrała mi jedynego syna… Obecnie Eryk przechodzi cykl chemioterapii, walczy o każdy oddech. Wkrótce będzie przygotowywany do przeszczepu szpiku. Został zakwalifikowany również do leczenia biologicznego przeciwciałami Blinatumomabu - to nasza ostatnia szansa! Ale lek nie jest refundowany. Pierwsze dwa cykle kosztują ponad 600 tysięcy złotych! To kwota, która mnie przeraża, ale wiem, że muszę zrobić wszystko, by Eryk mógł wykorzystać szansę na życie. Chciałabym, żeby wyzdrowiał, skończył szkołę, rozwijał pasję, zakochał się… Jeśli nie podejmiemy walki, to wszystko przekreśli śmierć. Błagam o pomoc… Muszę wierzyć, że wspólnymi siłami podarujemy cząsteczkę życia mojemu synkowi.
Ilona, mama Eryka
Pomóc możemy wpłacając dowolną kwotę pod linkiem: https://www.siepomaga.pl/ocalic-eryka