Jeżeli uważasz, że poniższy komentarz powinien zostać usunięty, wypełnij formularz
Panie Hubercie, gratuluję poczucia humoru! Po przeczytanie tego posta w pierwszej chwili pomyślałem, że Prima Aprilis jest już dzisiaj!;) Wykolorował pan taką laurkę , że nauczyciel będzie pewnie z pana dumny i dozgonnie wdzięczny, jest jednak małe \"ale\". Jeżeli chodzi o POPULARYZACJĘ jakiejkolwiek dyscypliny, to nie ma znaczenia sposób, w jaki sposób się to dokonuje. Cel jest jeden: dotrzeć do jak największego kręgu odbiorców, zapoznać z dyscypliną i zachęcić do jej uprawiania. Panie Hubercie, czy tak rozumiana popularyzacja dyscypliny (w tym przypadku triatlonu) nie ma też przypadkiem na celu „zachęcenia młodzieży do uprawiania TEGO sportu”?? Pozwolę więc sobie dokonać kilku porównań. Jak wiadomo, zawody w Wąsoszach organizowane są na bardzo krótkim dystansie (do przepłynięcia jest 600 metrów , do przebiegnięcia 3 kilometry a do przejechania na rowerze 15 km). Opłata startowa też nie była zbyt wysoka, wynosiła 50zł. Teoretycznie więc kibic, który jako potencjalny zawodnik chciałby spróbować swoich sił w triatlonie wybrałby te zawody. Przemawiać miałaby za tym stosunkowo niewielka opłata i krótki dystans. To tyle jeśli chodzi o teorię. Jak to przekłada się na popularność? Ano tak, że w tym roku w Kolksim triatlonie w Wąsoszach (swoją drogą śmieszenie to brzmi :) ) wystartowało 136 zawodników. Przyjrzyjmy się teraz się tym niedobrym, kapitalistycznym, organizowanym z chęci zysku zawodom w Gdyni, Sierakowie i Poznaniu, „które rządzą się innymi prawami”. Każde z tych zawodów były rozgrywane na bardzo długim dystansie (porównując je do tych w Wąsoszach), bo zawodnicy do pokonania mieli aż 1.9 km pływania, 90 km kolarstwa i 21 km biegu. Żeby ukończyć takie zawody z pewnością trzeba było się już solidniej przygotować i włożyć w nie spory wysiłek. Opłata startowa to też nie mały wydatek, bo przekraczała 250 zł. I co się okazało? W zawodach w Gdyni wzięło udział ponad 1000 zawodników, w Poznaniu ponad 600 i w Sierakowie ponad 360. Oprócz tych zawodów były oczywiście rozgrywane ZAWODY DLA DZIECI I MŁODZIEŻY, ale jakoś zostało to przemilczane... Co sprawia, że ci ludzie wydają niemałe pieniądze, dłużej się przygotowują, żeby męczyć się na takim dystansie, zamiast spróbować swych sił na krótszych dystansach (takich jak np. w Wąsoszach)? Gdzie triatlon jest lepiej promowany jak nie tam? Gdzie zawodników dopinguje kilka tysięcy kibiców jak nie tam? Te liczby przemawiają do wyobraźni... Z całą pewnością można powiedzieć, że w przypadku Gdyni, Poznaniu, Sierakowie i wielu innych miast (Susz, Górzno) zawodnicy „pamiętają te zawody i do nich wracają”. Teraz imprezy sportowe są pewnego rodzaju produktem. Ilość startujących jest odzwierciedleniem jakości i popularności danej imprezy. To zawodnik jako klient wybiera gdzie i za ile będzie stratował. Liczby nie kłamią, a nierealne marzenia i bełkot fanatyków nic nie zmieni.