(0)|
Czytano: 2,849 razy |
przeczytasz w ok. 3 min.
1 sierpnia 2014 r. przypada 70. rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. Dzisiaj w Kole o godz. 17.00 delegacje złożą wiązanki kwiatów pod tablicą umieszczoną na murach Kościoła Farnego upamiętniającą Powstanie Warszawskie. Spotkanie zakończy krótka modlitwa za poległych w obronie Ojczyzny. Zachęcamy do wzięcia udziału w tej uroczystości.
Ze względu na ważną rocznicę, publikujemy skrót wspomnień powstańczych Zdzisławy Rzepki, mieszkanki naszego miasta, uczestniczki powstania warszawskiego. Pełną, autorską wersję wspomnień przeczytać można w numerze 5/2012 Rocznika Kolskiego, dostępnego m.in. w czytelni Powiatowej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Kole.
Zdzisława Rzepka urodziła się w 1927 r. w Kole, w 1934 r. przeprowadziła się wraz z mamą do Warszawy. Po kilku miesiącach, ze względów zdrowotnych, wróciła do Koła. W czasie okupacji, staraniem matki, pojechała do stolicy, zamieszkała przy ul. Poznańskiej 17/46, pracowała w sklepie ogólnospożywczym przy ul. Elektoralnej. Przypadkiem znalazła ulotki konspiracyjne i poprosiła pracodawcę, który okazał się szefem zgrupowania, by pomógł jej pracować w konspiracji. Złożyła przysięgę i zaczęła działać w Szarych Szeregach, w batalionie „Zośka”, pododdziale „Miotły”. Przybrała pseudonim „Wiesia”. Nosiła przesyłki, brała udział w spotkaniach. Ostatnie przed powstaniem miało miejsce na cmentarzu ewangelickim, dotyczyło między innymi jego daty i godziny. Wiadomego dnia wyszła z domu w tajemnicy przed matką i na Elektoralnej otrzymała torbę z opatrunkami, bluzą wojskową i opaskami: Czerwonego Krzyża i Szarych Szeregów. O 17.00 w godzinę „W” zaczęła się strzelanina. Miała wyznaczone miejsce do opatrunku rannych. Chodziła z pocztą polową, w nocy gasiła piaskiem bomby zapalające. Po pięciu dniach powstańcy przynieśli rozkaz, że wszyscy, którzy noszą broń, muszą robić przekopy przez mury i przechodzić na Stare Miasto. Dziewczęta z opatrunkami zostały na miejscu. Wtedy zrobione zostało zdjęcie, które przetrwało wojnę i poświadcza udział pani Zdzisławy w powstaniu. Ukrywających się w piwnicach odkryli Niemcy. Polacy opuścili schronienie, chowając wcześniej opaski i legitymacje. Zostali zaprowadzeni przez okupantów w kolumnie marszowej do kościoła św. Wojciecha przy ul. Wolskiej. Idąc widzieli wszechobecną śmierć i zniszczenia. Zamierzano poprowadzić ich do Pruszkowa. Wiesia wraz z małą grupą odważyła się odłączyć od pochodu. Niestety, rodzina, która udzieliła im schronienia, bała się przetrzymywać uchodźców z Warszawy, więc i tak trafili do pociągu podążającego do obozu przejściowego w Pruszkowie. Tam jednak pani Zdzisława z kilkoma osobami obeszła obóz i udała się do pobliskiej wsi, gdzie jedna z towarzyszek niedoli miała rodzinę. Znalazła schronienie u ubogich gospodarzy w Budach Starych za Jaktorowem. Zamiast nich chodziła codziennie na tzw. okopy, czyli kopanie rowów przeciwczołgowych. Po kapitulacji powstania, w październiku, nadal pracowała na okopach. W tym czasie wielu ludzi przemieszczało się, więc p. Zdzisława dała przypadkowemu małżeństwu kartkę ze swoim nazwiskiem i miejscem pobytu, by bliscy mogli ją odnaleźć. Szczęśliwym trafem informacja ta trafiła do matki. Spotkały się w listopadzie. Zamieszkały w Częstochowie. Do Koła wróciły 3 marca 1945 r. W dorosłym życiu nie rozpowiadała o swoim uczestnictwie w powstaniu ze względu na ówczesny ustrój. Po 1989 r. córka lekarka przyniosła do domu tygodnik „Służba Zdrowia” poświęcony 50. rocznicy wybuchu powstania warszawskiego. Tam, na przedostatniej stronie znajdowało się zdjęcie grupy powstańczej, na którym rozpoznała siebie.